niedziela, 4 listopada 2012

Liam ♥



Siedzisz na łóżku. Jeszcze niedawno to było wasze łóżko. Dlaczego on? Ten dzień zapadnie ci w pamięci na bardzo długo...

"Sobota. Wstałaś o 8:47. Twój ukochany Liam jeszcze słodko drzemał. Postanowiłaś ,że zrobisz mu śniadanie. Ubrałaś szlafrok i cicho udałaś się do kuchni. Zrobiłaś naleśniki i położyłaś talerz z nimi na stole. Posprzątałaś w kuchni i poszłaś obudzić Liam'a. O dziwo nie było go w pokoju. Zmartwiłaś się. Poszłaś z powrotem do kuchni i ujrzałaś pałaszującego Daddy'ego. Zaśmiałaś się i dołączyłaś do niego.Pozmywaliście talerze i poszliście się ubrać. Popołudniu poszliście na romantyczny obiad.
L: [t.i.] ,mogę cię o coś spytać?
T: Słucham cię.
L: Wiesz ,że dużo przeżyliśmy i bardzo cię kocham ,dlatego chce cię zapytać o to tu i teraz. Czy wyjdziesz ze mnie?
Oczy zalały ci się łzami ,nie ze smutku lecz z radości.
T: O mój Boże ,Liam. Tak ,oczywiście ,że tak!"

Miało być tak pięknie ,ale ten dzień zapowiadał się inaczej ...

"Wróciliście do domu. Przebraliście się w wygodne ubrania. Nagle zadzwonił telefon ,który odebrał Liam.
L: Słucham?
Lekarz: Dzień dobry panie Payne. Mamy dla wyniki badań i wygląda to naprawdę bardzo źle...
Gdy chłopak skończył rozmowę bardzo się zmartwił ,a po chwili zalał się łzami.
T: Co się stało kochanie? <zmartwiłaś się>
L: Są wyniki badań ... <łzy lecą coraz mocniej>
T: Co się stało ? Mów!
L: Ja ...ja ...m-mam ...ja ...
T: Mów rzesz kurwa mać! <zaczęłaś go szarpać>
L: Ja mam raka serca. <spuścił głowę>
T: Że co kurwa? Bo chyba niedosłyszałam!
L: MAM RAKA SERCA! PASUJE TAKI TON?! <zaczął wrzeszczeć>
T: NIE KURWA NIE PASUJE! CHYBA DOKTORKA POJEBAŁO DO KURWY NĘDZY! NIE! NIE KURWA SIĘ NIE ZGADZAM I CHUJ! POJEBAŁO GO! CHYBA GO KURWA JEGO MAĆ POJEBAŁO!
Nawet nie wiesz dlaczego ,ale zaczęłaś go bić. Złapał cię za ręce aby uniknąć kolejnych ciosów. Stanęłaś pod ścianą i zaczęłaś w nią uderzać. To nie mogło się tak skończyć. Liam podszedł do ciebie i zaczął uspokajać. Płakaliście ,nie było dla niego ratunku. Po godzinie się trochę uspokoiłaś. Usiedliście na kanapie wtuleni w siebie.
T: Ile dali ci czasu?
L: Około półtora tygodnia ,może tydzień.
T: Nie mogę uwierzyć ,że będziemy musieli się pożegnać ,a dopiero co się zaręczyliśmy.
I znowu to samo. Płacz ,koszmar.
Piątek. Obudziłaś się o 3:32. Liam'owi coś jest. Wiedziałaś,że to przez jego chorobę ,więc od razu zadzwoniłaś po pogotowie.
W szpitalu...
Siedzisz na korytarzu z nadzieją ,że będzie lepiej.Wychodzi zmartwiony lekarz ,boisz się najgorszego.
T: Co z nim? <pytasz przez łzy>
L: Ma bardzo mało czasu. Przykro mi.
T: Czy mogę się z nim zobaczyć?
L: Tak ,proszę.
Weszłaś do sali i ujrzałaś Liam'a bladego jak kartka. Łzy same cisnęły się do oczu na jego widok.
T: Liam...
L: [t.i.]. Proszę cię ,nie płacz. Chcę cię widzieć uśmiechniętą w ostatnich chwilach.
T: Jak mam nie płakać ,jak widzę cię w takim stanie?
Chłopak zaczął kaszleć.
L: [t.i.]... p-p-roszę cię... uśmie-echnij się! Ja... ja-a-a ...ju-uż umie-eram. Ju-uż czas się po-ożegnać...
T: Nie! Proszę ,nie! Nie teraz! Nie opuszczaj mnie! Mieliśmy być szczęśliwym małżeństwem ,mieć dwójkę dzieci ,pamiętasz? Mali Emily i Conor? Mieliśmy żyć szczęśliwie ,zestarzeć się razem ,być wiecznie ...
L: Wiem... [t.i.] ,przepraszam..... proszę...<zdejmuje swoją obrączkę i zaciska ją w twojej dłoni>...pamiętaj o mnie... bądź szczęśliwą kobietą ,znajdź faceta lepszego ode mnie ,miej z nim dzieci i pamiętaj ,że zawsze będę z wami ...a teraz daj mi odejść ze świadomością ,że będziesz szczęśliwa...
T: Ale...
L: [t.i.] proszę...
T: Nie dam rady bez ciebie...
L: Poradzisz sobie ,kocham cię.
T: Ja ciebie też. <uśmiechnęłaś się lekko>
Liam uśmiechnął się do ciebie i zamknął oczy ,na zawsze. Złożyłaś na jego ustach ostatni pocałunek. Jego wargi były już chłodne. Lekarze wyprosili cię z sali. Widziałaś jak wywożą go do kostnicy. Ujęłaś swoją twarz w dłonie i zaczęłaś płakać w głos. Już nigdy nie usłyszysz jego głosu ,śmiechu ,nie zobaczysz jego uśmiechu ,jego wzroku na sobie ,nie poczujesz jego dotyku i jego ciepłych ust na swoich. To wszystko cię przerastało. Pobiegłaś do samochodu. Czym prędzej pojechałaś do domu. Otworzyłaś drzwi i oparłaś się o nie. Powoli z nich zjechałaś. Ciągły płacz cię wykończył i usnęłaś na podłodze.

6 dni później...

Pogrzeb. Wszyscy ubrani na czarno. Założyłaś sweterek z długimi rękawami ,żeby nikt nie widział twoich ciętych ran. Po pogrzebie przyjechałaś zapłakana do domu i od razu pobiegłaś zrobić sobie kilka nowych ran. Z zakrwawionymi rękoma poszłaś do barku i wyciągnęłaś wódkę. Upijasz się. Zasypiasz na kanapie w salonie."

Dziś mija 7 dzień bez Liam'a. Wszystko rozpruwa cię od środka. Czujesz samotność ,ból i tęsknotę. Nie wytrzymujesz już dłużej i bierzesz sznur i małe krzesło ze sobą. Pakujesz to wszystko do bagażnika. Jedziesz w wasze ulubione miejsce ,czyli nad niewielkie jezioro w środku lasu. Podziwiasz to miejsce ostatni raz. Podchodzisz do wody. Zamiast swojego odbicia widzisz twarz swojego ukochanego. Twoje oczy zachodzą łzami. Twoja miłość jest zbyt wielka by żyć bez niego. Wiążesz supeł na sznurze i zawieszasz go na drzewie. Oplątujesz go sobie wokół szyi i stajesz na krześle. Już zaraz będziesz obok niego ,poczujesz jego zapach ,jego wargi na swoich... "Liam ,idę do ciebie..." wyszeptałaś i zrobiłaś krok do przodu...

4 komentarze:

  1. Pierwszy imagin przy którym się popłakałam w życiu xD
    Tylko nie lubię tych zakończeń jak "ja" umieram :P ale tak ogólnie to zajeeeeeebiste ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny naprawdę popłakałam się

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo smutny :( Ale piekny :)
    Jej... :'(


    -@andzelikaab
    www.directionersimaginy69.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń